sobota, 30 września 2017

A w zeszłym roku ....

.... mniej więcej w tym samym czasie byłam na Malcie. Porządkując zdjęcia w folderach przeglądałam wrześniowe z zeszłego roku i proszę natrafiłam na zdjęcia z prześlicznej Malty, gdzie byłam na przełomie września i października. Zdałam sobie też sprawę że udało mi się jeszcze zobaczyć największy symbol tej wyspy Azure Window, który przeszedł do historii w marcu tego roku. Lazurowe okno, most skalny, piękny widok u wybrzeża wyspy Gozo.


Od mojego powrotu jestem zachwycona Maltą i jestem przekonana że odwiedzę ją ponownie.  Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od portu rybackiego Marsaxlokk w deszczu. Tak, tak przez trzy pierwsze dni padał deszcz, ponoć to rzadkie zjawisko o tej porze roku. Zdjęcie uchwyciło kilka łodzi Luzzu choć przez deszcz jest takie sobie.


Ale mimo tej aury zakochałam się w pięknych, wąskich, kolorowych uliczkach. Domy, prześliczne kamieniczki z żółtego piaskowca bardzo często nie mają numera ale mają swojego Św. Patrona, bo Malta musicie wiedzieć jest krajem bardzo katolickim. Jeśli nie mają numera i swojego patrona to mają jakąś nazwę, to mi się bardzo spodobało ale to kołatki przy drzwiach skupiały moją uwagę. Zdarzało się, że ktoś z moich towarzyszy przygody zwracali mi uwagę na jakąś, której chyba jeszcze nie "obfociłam". Mam nadzieję, że nie zarzucę was tymi fotkami.












A to proszę, a foto może potwierdzić, że ja ciągle tylko kołatki i kołatki fociłam!






 Wszędzie jest kolorowo, te drzwi, okiennice i wykusze bardzo mnie urzekły. Podobno z tymi kolorami jest związana zabawna historia. Przytoczę ją w skrócie, otóż marynarze gdy wracali na ląd mieli problem z odnalezieniem swojego domu, gdyż lekko byli zawiani od rumu więc kolor drzwi i okiennic czy wykuszy miał ich naprowadzić aż w końcu zaprowadzić bezpiecznie do domku :).

Malta jest krajem, który ma dużo pozostałości po Anglikach, że tak to ujmę, język, brytyjskie śniadania.. i budki telefoniczne :).  Ja jak na dziewiarkę przystało znalazłam parę ciekawych stoisk ze swetrami wełnianymi czy koronkami maltańskimi, zachwyciłam się też innymi pracami maltańskich rzemieślników w Ta Qali, to takie targowisko, ale bez szumu i zgiełku było tam cicho, przyjemnie, poczułam się trochę jak muzeum.







 Panie wiązały supełki i tworzyły cuda, mogłam tak stać tam i tylko podziwiać, ale trzeba było gonić za resztą "wycieczki" by zobaczyć Popeye Village (bajkową wioskę), wyspę Św.Piotra, Klify Dingli, Comino, Vallette (stolicę), Ogrody Barrakka,......

.... Blue Lagune to tam koniecznie chcę jeszcze wrócić i do miasta ciszy Mdiny, zarówno nocą jak i za dnia jest tam cicho, zapewne dlatego, że jest zakaz ruchu auta i jest bardzo mała liczba mieszkańców.





To moje pierwsze zdjęcie na Malcie i bardzo je lubię. Mam nadzieję, że zachęciłam Was do podróży na tę wyspę, resztę "dooglądacie" sami.

Do miłego Pstro/SmallMegi

2 komentarze:

  1. Fajny spacerek.miło było:)dzięki!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach. ...Piękne zdjęcia ,z przyjemnością je obejrzałam. Od dawna marzę,żeby tam pojechać.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz.