niedziela, 18 czerwca 2017

Niedzielne dzierganie

Wczorajszy plan ukończenia bluzeczki legł w gruzach, a to za sprawą migreny która od czasu do czasu wyłącza mnie z życia. Bluzeczka już dawno powinna być ukończona i dlatego postanowiłam bardzo ambitnie, że to właśnie sobota będzie tym dniem. Migrena jednak miała inne plany. Przy dzierganiu nawet pokusiłam się by skrupulatnie zapisywać co i jak zrobiłam, może skusi się ktoś na testowanie mojego rozmiaru (chyba M) to proszę o kontakt adres. Dziś lekko oszołomiona po wczorajszych lekach postanowiłam realizować swój plan ale dziecię moje zapragnęło czegoś słodkiego.... truskawki zjedzone, więc cista z owocami nie dało się zrobić ale odnalazłam przepis na ciastka mojego dzieciństwa i wakacji spędzanych u babci "KORŻE". I tak dziergam sobie, popijam kawę i zajadam się ciastkami :)





a jeśli ktoś jest zainteresowany przepisem to bardzo proszę:

KORŻE z MAKIEM

300 gram mąki
1 jajko
50 gram maku
50 gram tłuszczu (u mnie masło)
50 gram cukru pudru ( u mnie 30)
płaska łyżczka pdp ( u mnie pół łyżeczki)
mleko lub woda do zagniecenia ciasta ( u mnie mleko)
szczypta soli

Smacznego !


czwartek, 1 czerwca 2017

.... bo muszę się pokazać....

Maj się rozmaił i w końcu zrobiło się przyjemnie ciepło, a jak ciepło to trzeba się pokazać. Ty razem nie pokażę swojego nowego udziergu, zrobię to w następnym poście.

żródło
Teraz kilka słów o tym właśnie "pokazaniu się". Kilka dni temu byłam świadkiem, a nawet wtrąciłam się do dyskusji w kolejce do kasy. Pani X i Pani Y (moja znajoma przypadkiem) rozmawiały na temat zmutowanej ilości imprez komunijnych w maju. No i Pani X 2 komunie miałam pod rząd więc musiałam sobie kupić 2 kreacje  bo przecież nie wypada pokazać się w tym samy dwa razy (celebrytka z miasta 30 -sto tysięcznego) Moja znajoma Pani Y ze zrozumieniem kiwnęła głową .... A we mnie się zagotowało, że się wtrąciłam, ale dlaczego nie wypada w czym jest problem (mądrala, nawrócona jeszcze nie do końca minimalistka, wciąż dążąca do upragnionego celu jak np. tu) przecież jak nowa kreacja to i za pewne nowe dodatki, buty, torebka, a i prezent słuszny wszak to komunia. Pani X na to, że przecież jak to tak? Jak mnie ktoś zobaczy w tej samej kiecce czy butach to będą gadać. I Pani się tym będzie przejmować? Pytam. Ja już od jakiegoś czasu nie mam takiego problemu, zdarza mi się do pracy przyjść w tych samych spodniach dwa dni pod rząd i wątpię czy ktoś na to zwrócił uwagę (od jakiegoś czasu staram się doprowadzić swoją szafę do ładu i składu zgodnie z zasadą capsułową, zainspirowana np klik klik. ) Moja znajoma, Pani Y popatrzyła na mnie lekko zdziwiona. Ja dalej ciągnę swój wywód, jeśli w czymś się dobrze czuję, a tym bardziej jeśli już mam jakąś jedną elegancką kreację to dlaczego nie pokazać jej drugi raz i nawet trzeci? Pani X - nie to nie dla mnie, no bo lepiej żeby o mnie mówili o moim wyglądzie, niż że jestem "dziadówką" i nie stać mnie na nową sukienkę. Myślę sobie dziadówka? Powiedziała dziadówka? Tak! Mówię, dalej że nie o to mi chodzi, czy ją stać czy nie,  choć finanse to bardzo ważna sprawa ale by po pierwsze dobrze się czuć w czymś, a po drugie kogo powinno obchodzić jak sie ubieram. Mało tego, brnęłam dalej. W czasie takich spotkań chodzi raczej chyba o to, by z nami znajomi rozmawiali chociażby o tej komunii, a nie by nas podziwiali za nową kreację. No chyba mają nas dostrzegać, a nie postrzegać.  Na tym skończyłam rozmowę, pożegnałam się i pobiegłam do pracy. Moja znajoma, Pani Y chyba przestanie być moją znajomą.
No właśnie jak to jest, minimalizm ostatnimi laty stał się modny w Polsce a w świecie to już w ogóle wręcz nie modne jest nie być minimalistą. Ja zakochałam się z od pierwszego no może od drugiego wejrzenia ( jeszcze tak dużo pracy przede mną ), ale dużo osób z mojego otoczenia wręcz przeciwnie no jak choćby Pani X, ma kolejne dwie kiecki i pewnie za tydzień czy dwa okaże się, że nie ma co na siebie na Boże Ciało złożyć no bo przecież trzeba się pokazać. Pani X powinna się raczej cieszyć, bo może jej otocznie pomyśli tym razem inaczej, tak jak ja bym pomyślała, że jest praktyczna, racjonalna, oszczędna (nie dziadówka), nowoczesna, modna, bo przecież minimalizm jest trendy. Ale czy to nie jest tak, że to my przypadkiem chcemy się "pokazać" w czymś nowym, modnym by nadrobić kompleksy? Chyba coś w tym jest...
Ostatnio na blogu simplicite jest ciekawy post na temat wypożyczania ubrań, warto zajrzeć. Ja czekam aż podobna inicjatywa będzie w okolicy Wrocławia czy Opola, a może już jest? Gdyby ktoś coś, to bardzo proszę o komentarz, może się skuszę. Nie jest to tanie ale chyba o niebo lepsze niż zakup kolejnych ubrań, które po imprezie upychamy w szafie. Umiar jak najbardziej wskazany.

Do miłego Pstro/Small Megi